Zapraszam na kolejny wywiad z kreatywną, przedsiębiorczą Pomorzanką :) Tym razem mamy ogromną przyjemność gościć u siebie Martę Wlaźlińską, która prowadzi w Goleniowie Pracownię Ceramiki Wylepianki, a swoją pasją dzieli się z uczestnikami warsztatów i z czytelnikami Jej bloga. Zachęcam Was gorąco do przeczytania tego wywiadu - Martę i Jej pasje (bo jest ich naprawdę wiele!) warto poznać :)
Kiedy i jak zaczęła się Twoja przygoda
z rękodziełem?
Tworzę od dziecka. Zaczęło się od
rysowania - pewnie jak u wszystkich dzieci. W wieku ośmiu lat namalowałam swój
pierwszy obraz olejny, dość sporego formatu. Już wtedy czułam niezwykłą
fascynację, jaką daje praca twórcza. Taką wewnętrzną drżączkę ekscytacji, która
towarzyszy mi także dziś, gdy lepię w glinie.
W międzyczasie zachwyciłam się drewnem,
trochę rzeźbiłam i właśnie z drewnem wiązałam swoją przyszłość - zostałam
snycerzem. Nie poszłam jednak tą drogą. Wybrałam studia zupełnie nie związane z
materią plastyczną, choć również twórcze i bardzo rozwijające.
Ceramiką zajmujesz się od czterech lat.
Jak odkryłaś tę pasję i dlaczego postanowiłaś ją rozwijać?
Ceramikę odkryłam dla siebie trochę
wcześniej, gdy zaczęłam zgłębiać tajniki jej tworzenia. Czytałam wszystko, co
wpadło mi w ręce, oglądałam filmy i zupełnie przepadłam. Sposób, w jaki
powstaje ceramika, mnogość technik, nieskończoność wariantów ich zastosowania -
stwierdziłam, że to dziedzina, której można się uczyć całe życie i nigdy nie
zgłębić jej do końca. To było coś dla mnie! Wyzwolenie i wyzwanie.
Z wykształcenia jesteś plastykiem, więc
na pewno wszystkie formy artystycznej działalności nie są Ci obce. Czy poza
ceramiką tworzysz również w innych technikach?
Tak, jest tego bardzo dużo. Kręcą mnie
na przykład przeróbki mebli. Ciągle coś w domu przemalowuję, ulepszam, rozwalam
i łączę inaczej. Dalej - ozdoby z papieru. Z zasady nie kupuję kartek
urodzinowych, zaproszeń, robię je sama lub z córką, którą ciągnie do
papieroplastyki. Szyję proste formy, typu poszewki na poduszki, ostatnio
uszyłam kilka zabawek dla dzieci z rodziny i przeszły pozytywnie pierwsze
testy. Ciągle zgłębiam wiedzę dotyczącą technik kompletnie mi obcych, np.
przyswajam teraz bardzo obszerny dział lalek OOAK. Nie mam pojęcia, czy zabiorę
się kiedyś za modelowanie lalek z żywic, ale... jeśli będę chciała, mam bazę
startową. Myślę, że czegokolwiek z poletka plastycznego bym się nie chwyciła,
mogę osiągnąć dobre rezultaty. Talent ma tu chyba najmniejszy udział.
Najważniejsza jest odwaga, wiedza i praktyka. Wybieram jednak to, co ekscytuje
mnie najbardziej. Ceramika wydaje mi się tu nie do zastąpienia. I tę właśnie
sztukę chcę zgłębiać po poziomy eksperckie.
Jak wygląda Twój warsztat pracy? Czy są
narzędzia, materiały lub inne rzecz, bez których nie wyobrażasz sobie
tworzenia?
Moja pracownia to wielki chaos, tylko
ja wiem gdzie się co znajduje. Kłopot w tym, że nie zawsze. Ponieważ jestem
zmęczona traceniem czasu na poszukiwania pilnie potrzebnych akcesoriów,
zdecydowałam, że czas najwyższy zmienić przyzwyczajenia i porządnie się
zorganizować. Jest to dla mnie ogromne
wyzwanie, ale już widzę pierwsze pozytywne efekty, co jest bardzo motywujące.
Glina, piec i szkliwo: to zestaw
konieczny i wystarczający, żeby robić ceramikę. Kocham jednak koło garncarskie
za odpoczynek zmysłów, za przywrócenie kontaktu z samą sobą i porządek, jaki
robi w głowie. Nie wiem, czy cokolwiek mogłoby przynieść podobnie relaksujący
efekt. Co mi jest potrzebne w pracowni? Na pewno kawa, szum radia i kot, który
zawsze przychodzi popatrzeć, co robię. Oczywiście zanim zaśnie :)
Swoją pasją do ceramiki dzielisz się na
swoim blogu. Skąd pomysł na tworzenie własnego miejsca w sieci?
To chyba wymóg naszych czasów. Lubię
pisać, zwłaszcza o tematach jakoś mi bliskich, związanych ze sztuką i motywacją
do dobrego życia. Ale mam teraz okres buntu. Jestem wkurzona tym, jak
funkcjonuje blogosfera. Relacje wydają mi się sztucznie utrzymywane,
interesowne, nastawione tylko na wzajemną promocję. Jestem uczestniczką jednej
z grup pomagających bloggerom, ale chyba się stamtąd ewakuuję. Jakoś tego nie
czuję. W dodatku większość blogów wygląda tak samo: tytuły pisane pod
wyszukiwarki, zwroty przeładowane socjotechnicznymi trickami, widać ogromną
walkę o uwagę czytelnika. A ja się czytelnikowi dziwię, że nie jest tym
znudzony. Ja jestem. I co prawda nie wzbogacę bloga o różowe jednorożce, ale
też nie pójdę za trendem jedynie słusznym.
Trudno - zostanę niszowa :) Poświęcę ilość odsłon w zamian za odbiorców
naprawdę zainteresowanych tym, co piszę i pokazuję. Może będę miała kilku
czytelników, za to prawdziwych.
Prócz dzielenia się wiedzą teoretyczną
na blogu, prowadzisz też warsztaty. Do kogo są one skierowane? Czego można się
na nich nauczyć?
Przede wszystkim prowadzę zajęcia dla
dzieci. Robimy ceramikę różnymi technikami, na różne sposoby: zaczynamy od
chłodnej, mokrej gliny, kończymy na gotowej, pełnoprawnej ceramice. Staram się
być uważnym instruktorem. Takim, który nie przemiela twórczego potencjału
dziecka wedle swoich oczekiwań. Chociaż mam pod opieką bardzo zdolne jednostki,
nie nastawiam się na jedynie słuszne rezultaty, piękne prace. Za to fascynuje
mnie rozwój dziecka, jego wyobraźni. Glina w sposób zupełnie niezwykły poszerza
potencjał małego człowieka. Moją rolą jest nie blokowanie tego procesu. W moich
zajęciach uczestniczą również dorośli, także pełni pomysłów. Dwa razy w roku
prowadzę intensywne warsztaty dla dorosłych, dające bardzo solidne podstawy
rzemiosła, tak, by uczestnik po skończonym kursie już samodzielnie mógł poruszać
się w temacie ceramiki.
Na swoim blogu bardzo ciekawie
opowiadasz o swojej pasji, balansowaniu między tym, co jest Twoim hobby, ale
jednocześnie Twoją pracą. Czy masz jakieś rady dla osób, które są w podobnej
sytuacji?
Dziękuję :) Całym sercem jestem za
ludźmi, którzy chcą żyć ze swojego hobby. Chcą pracować robiąc to, co kochają.
To jedyna droga, by uzyskiwać najlepsze rezulataty w pracy i mieć spełnione
życie. Na inne rozwiązania zwyczajnie szkoda czasu.
Myślę, że kluczową kwestią jest
rozeznanie w tym, czego się pragnie. Jesli już masz cel i jeśli ten cel nie
jest niemożliwy do zrealizowania, jakieś poważniejsze przeszkody nie
przekreślają jego zdobycia już na starcie, to trzeba go realizować. Działać.
Postrzegam realizację obranej drogi jako misję, której nie wolno oddać łatwo.
Jeśli wiesz, co Cię spełnia, jak chcesz żyć, to uwierz, że potrafisz zrobić dla
tego celu cholernie dużo. To proces, który jest szkołą charakteru, wymaga
wzięcia odpowiedzialności za kreowanie swojego życia. Nie zawsze jest łatwo,
zwłaszcza, że odpowiedzialność oznacza pewną umowę - nie szukamy przeszkód w
innych ludziach, w innych okolicznościach, tylko w sobie. I także w sobie
szukamy rozwiązań, bo najczęściej sami sobie kłody pod nogi rzucamy i tylko my
możemy tę kłodę wziąć na plecy i z naszej ścieżki zdjąć. Zwalczyć przeszkodę
zewnętrzną to pestka. Zwlaczyć jakąś upierdliwość charakteru, która stoi na
przeszkodzie zdobycia celu - to jest wyzwanie! Ale uwierzcie: siła, moc,
odwaga, jakiej dzięki pokonywaniu tej drogi nabierzecie jest już wartością samą
w sobie. A całkiem prawdopodobne, że dojdziecie tam, gdzie chcecie. Jeśli tym
celem jest praca, która wynika z Waszej pasji, to zapewne ścieżka jest
właściwa, bo po to macie talent napędzany miłością, żeby go rozwijać. I
rozwijać siebie przez tą aktywność. To, że ścieżka jest właściwa jest łatwe do
rozpoznania: gdy na niej jesteście, wszystko zaczyna się układać. Spotykacie
właściwych ludzi, dotykają Was niezwykłe zbiegi okoliczności, tak jakby cały
Wszechświat Wam sprzyjał. I tak właśnie jest :) Trzeba zrobić pierwszy krok i
po prostu na tę drogę wejść. Nie bać się - wejść. Albo bać się śmiertelnie - i
wejść. I dopiero wtedy się rozejrzeć. Rozpoznać. Rozgościć. Zobaczyć, czy nam w
nowym wygodnie, czy nie. I działać zgodnie z tym, co czujecie, czego chcecie,
co Was napędza, ekscytuje.
Ja wykonałam tytaniczną pracę nad
własnym charakterem i codziennie zaczynam ją od nowa. I codziennie odnoszę na
tym polu porażki i zwycięstwa. Nie zrobiłabym tego dla nagrody byle jakiej. Nie
zrobiłabym dla kogoś. Ale robię dla siebie i dla celu, który sobie wyznaczyłam
i pokochałam. Nie wiem, jak długa droga tam prowadzi, ile zakrętów przede mną,
ale cieszę się tą podróżą. To nigdy nie będzie czas zmarnowany, rozwijam się,
rozwijam firmę, mam z tego frajdę. Jeśli mój cel nie zaistnieje, to i tak mam
poczucie, że jestem na właściwym miejscu i nigdzie indziej być zwyczajnie nie
mogę. To jest coś! To jest spełnione, piękne życie.
Ostatnio pracujesz nad swoim sklepem
internetowym, systematycznie prowadzisz blog, organizujesz warsztaty, planujesz
otwarcie własnego kanału na YouTubie, tworzysz kursy DIY i interesujące porady
na temat ceramiki… Jak znajdujesz na to wszystko czas?
Z trudem. Ale ponieważ nie udaje mi się
wygospodarować odpowiednio dużo czasu na własną twórczość, muszę pewne
aktywności ograniczyć, inne rozsądnie rozplanować. Odpuściłam sobie temat
profesjonalnego blogowania, z powodów, o których mówiłam wcześniej. Ale też ze
względu na ilość czasu, jakiej to blogowanie i promowanie wpisów wymaga. Mniej
mnie będzie zatem w sieci, a więcej w pracowni. Będę pisać regularnie, ale bez
ciśnienia :) Sklep ruszy wiosną, teraz kładę nacisk na rozwój i realizację
projektów, jakie mam w głowie w gotowe produkty. A to one są powodem, dla
którego w ogóle myślę o sklepie. Mam wizję tego, jak ma prosperować w
przyszłości moja firma i ja mam w tej wizji ściśle określony zakres obowiązków,
co odbiega od tego, jak jest teraz. Jednak zwyczajnie trzeba przejść przez ten
czas wzmożonej aktywności. Ponoszę pewne koszta, ale z myślą o przyszłych
profitach.
Opowiedz nam jeszcze trochę o sobie. Co
robisz w wolnych chwilach? Jak najchętniej spędzasz czas? Jakie są Twoje plany
i marzenia na najbliższą przyszłość?
W czasie wolnym nie robię chyba nic
wyjątkowego. Uwielbiam chodzić po lesie, bo to miejsce, które mnie zapładnia
twórczo. Ale najczęściej przelewam się z mężem i córką po kanapie; oglądamy
filmy, rozmawiamy, spędzamy czas, po prostu. I krążymy po sieci, rzecz jasna!
Moja 11 letnia córka również jest twórczą osóbką: pasjonuje ją architektura
wnętrz i wszystko, co wiąże się z hasłem DIY. Przeglądamy zatem Pintereset w
poszukiwaniu inspiracji planujemy remonty, aranżacje, kombinujemy, co by tu
scraftować :)
Co do planów: najbliższe półtora
miesiąca to mordercza praca twórcza. Narzuciłam sobie twardy reżim, który
zamierzam uczciwie wdrożyć, bo zaczynam już własnym kursantom zazdrościć prac
:) W okresie przedświątecznym będę sprawdzać reakcje na moje projekty na żywym
organizmie: od 12 do 22 grudnia będę gościć ze swoją ceramiką w C.H. Ster w
Szczecinie. Po nowym roku będę pracować nad asortymentem sklepu, m. in. nad
kolekcją lamp. A w tej cieplejszej połowie roku zamierzam być ze swoją ceramiką
na każdym jarmarku w regionie.
Co do marzeń... Marzę o dużych,
ciekawych zleceniach. Marzę o pewnej stabilności, która pozwoliłaby nieco
zwolnić bieg, nabrać oddechu. No i o fajnych wakacjach!
Na blogu Marty znajdziecie też informację o prowadzonych przez nią warsztatach i kontakt z pracownią ---> klik, klik
Pracownię Wylepianki znajdziecie też na Facebooku ---> klik, klik
Zachwyconych twórczością Marty zapraszamy na zakupy w wylepiankowym sklepie on-line ---> klik, klik
A jeśli macie taką możliwość i chcielibyście spotkać Martę osobiście, obejrzeć z bliska Jej piękne prace, a może którąś kupić to przyłączamy do zaproszenia Marty: zajrzyjcie w dniach 12-22 grudnia do C.H. Ster w Szczecinie :)
Zaglądajcie też na nasz blog. Marta zawita do nas jeszcze z wyzwaniem i cudną nagrodą dla jego zwycięzcy :D
Miłego wieczoru,
Dziękuję za gościnę na Waszych łamach i do zobaczenia w okolicy!
OdpowiedzUsuń